Tak, troszkę zniknęłam. Powodów jak zwykle zbyt wiele żeby się rozpisywać.
Jak się jednak okazuje, dobrze jest mieć swoje miejsce w internecie na przemyślenia przeróżne. Bez takiego notatnika publicznego mam wrażenie, że cała masa myśli mi umyka albo w ogóle się nie rodzi. Jakoś tak jakbym miała życie nie poukładane. Może to dlatego, że biznesowe wydatki mam nie poukładane, w szafie mam bałagan a jesień zbliża się wielkimi krokami. Ostatni list wysłałam w świat we wrześniu. Wtedy też ostatnio pisałam coś w pamiętniku. Wtedy przerobiłam ostatnie zdjęcia.
Koniec tego, trzeba sie wziąć za siebie (i jak Brigid Jones liczę, że pisanie mi w tym pomoże).
Na koniec (tego miejmy nadzieję początku) będzie bohater miesiąca, waleczna bestia pokonująca śmiercionośne wirusy z energią godną tygrysa syberyjskiego, Mister Łysa Małpka i niestrudzony morderca czerwonych myszek i kasztanów - mój prywatny Cecil:
1 komentarz:
Cudo, cudo, cudo. Więcej prosimy! I witamy z powrotem.
Prześlij komentarz