Kocham filmy. Kocham kino. I kocham sobie o tym przypominac. Jednego dnia obejrzalam nowy, lsniacy, modny i jakze radosny Seks w Wielkim Miescie i stara, dobra klasyke mojej wlasnej historii kina, czyli Gladiatora. Moda z pierwszych stron Vogue'a, same wysokie obcasy, wielkie garderoby (ach, ja tez bym chciala), Nowy Jork i Mr. Big. Czego mozna chciec wiecej? W ramach uczczenia tego popoludnia wszystkie wybralysmy sie na najwyzszych obcasach jakie posiadamy - to jest prawdziwa sztuka - zaliczyc Park Street na 11 centymetrowych szpilkach! Ale warto - moje czerwone buty dorownuja tylko zdolnosciami butom (rowniez czerwonym!) Dorotki - malo kto sie za nimi nie oglada. Nagle wszystkie glowy sie obracaja za mna i ... Bristol czy Nowy Jork - niewazne - wszedzie mozna czuc sie pieknie.
A potem odrobina bardzo prywatnej dla mnie historii kina. Cofnelam sie do wakacji '99, kiedy to moja fascynacja filmem jeszcze tkwila gleboko ukryta i nawet nie wiedzialam za bardzo kim jest Ridley Scott. Na szczescie ten nieznany mi wtedy Ridley Scott wyrezyserowal "Gladiatora" i tak przy wszelkim wsparciu ze strony rodzicow (w koncu ma sie te polki pelne dobrych filmow)bylam w stanie skrzydla swojego nowego hobby rozwinac. I tak ten romans z filmem trwa do dzisiaj. Czasem przycicha, czasem wybucha na nowo z emocjami takimi, jak calkiem na poczatku, ale wciaz trwa - brak dobrych magazynow filmowych go nie zagluszyl, nie zadusily studia. Wciaz jestem w stanie w ciagu jednego tygodnia byc dwa razy w kinie i spedzic cale wieczory rozmawiajac o filmach. A jest to hobby tym bardziej inspirujace, ze zdarzaja sie dni, kiedy zapominamy, ze zle kino rowniez gdzies tam istnieje. Dni, takie jak dzis.
(moze nie z filmu, ale ile w tym determinacji)
Carrie: Honey, if it hurts so much, why are we going shopping?
Samantha: I have a broken toe, not a broken spirit
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz