Udało mi się osiągnąć zaległości prawie w każdej dziedzinie życia. Ja to jednak mam niezaprzeczalny talent. Sześć tygodni luzu w życiu zawodowym rozluźniło mi wszystko (łącznie z uzębieniem, ale o tym kiedy indziej). Blog zapomniany, zdjęcia jeszcze z lutego nieprzerobione, ale za to CV mam na najwyższym poziomie gotowości.
W Rzymie byłam tak dawno, że tylko starożytni Rzymianie mają jakieś wspomnienia z tego wydarzenia, w domu byłam tyle razy, że wszyscy już myślą, że się wprowadziłam spowrotem do rodziców (po prawie dziewięciu latach byłaby plotka na całą okolicę....), a zima która dzisiaj na zdjęciach przeglądałam nie ma już nic wspólnego z aurą za oknem, gdzie nieśmiało zakwitły magnolie a ja wciąż czekam na troszkę słońca by to uwiecznić.
Moje drogi z Wielką Instytucją Europejską rozeszły się, ale jak pokazuje życie: "never say never", bo mój powrót najprawdopodobniej nastąpi już wkrótce. O tym na razie cicho-sza, bo najważniejsza jest papierkowa robota. Papierkowa robota to świętość i bez jej wypełnienia nie ma szans na życiowe spełnienie (szczególnie w sferze zawodowej).
Lżejsza o jednego zęba mam zamiar sobie zrobić wiosenne porządki w szafie i życiu. Pranie już poczyniłam a zdechłe owoce z miski w kuchni wyrzuciłam. Prawdziwi mężczyźni podobno nie jedzą owoców. Trzeba im je przemycać w jedzeniu jak psom tabletki. Inaczej się pochorują. To, moi drodzy, są naukowo udowodnione fakty.
To nie koniec rewelacji - będzie jeszcze rewelacja o cieście w kształcie statku pirackiego, ale dopiero po wciągnięciu ostatniej flagi na maszt będę mogła ewentualnie chwalić się tym osiągnięciem. Gdyby kariera w instytucjach europejskich nawaliła, a Kitkat nie była w stanie znaleźć pracy ratującej środowisko, to zawsze możemy razem założyć biznes cukierniczy!
Kiedy nadgonię zaległości fotograficzne będą nowe zdjęcia. Na razie musi na koniec wystarczyć Rzym w Lutym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz