sobota, 28 kwietnia 2012

Pogoda angielska

Są takie plotki, że gdzieś widziano słońce. Słonce? A co to takiego? Podobno to taki rzadko spotykany fenomen meteorologiczny. Pojawia się wtedy, kiedy patrząc na niebo widać na nim najbliższa naszej planecie kule o tej samej zresztą nazwie (Słońce). Coż, plotki plotkami. Wyglądam za oknem i raczej nie widzę szans na jakies kosmiczne anomalie - 12 stopni i leje. 

Pogoda w Anglii (której temat poruszałam już wielokrotnie w tym miejscu) jednak nie rozczarowuje. Anglicy lubią rutyne i przewidywalność. Od setek lat mają tylko dwie partie polityczne, rządzi nimi od sześciesięciu lat ta sama królowa (o dynastii już nie wspominając) i za nic nie chcą zmienić waluty. Wciąż myślą, że są imperium a reszta świata, żeby nie robić im przykrości po prostu nie wypomina im jego upadku. Dla nich nawet ostatnia wojna światowa wciąż trwa. Nie daj Boże Angela Merkel ich skrytykuje, a już na drugi dzień możecie spodziewać się Angielskiego Bulldoga w akcji. Tym razem to Cameron, ale konotacje z Winstonem Churchillem są wyraźne i nie sposób ich nie zauważyć. Zmiany nie są w Anglii dobrze widziane.

Pogoda na Wyspach jest więc idealnie wpasowane w same wyspy i Wyspiarzy. Zimą jest wilgotno i jest 11 stopni. Wiosną jest 12 stopni i leje. A latem jest 16 stopni i pada. Od czasu do czasu temperatura spada to mrożących 5 stopni w ciągu dnia (i -1 w nocy) i wtedy wszyscy mówią o "Nowej Epoce Lodowcowej". Przez kilka dni zdarza się też, że jest około 19 stopni i wtedy głośno mówi się o "zabójczych upałach", przypomina się obywatelom by smarowali swe blade oblicza kremami i pili dużo płynów. W sumie roczna amplituda (oklaski dla moich wszystkich nieudanych nauczycieli geografii - mimo, że probowali nie udało im się aż tak zniechęcić mnie do przedmiotu bym wyparła całą wiedzę) temperatury to w przeciętnym roku około 5°C a roku nadzwyczajnym około 14°C. Kiedy przez dwa tygodnie nie pada deszcz ogłaszają suszę i zakazują mycia samochodów, ale powodzią straszą dopiero po trzech tygodniach nieustających upałów. 

Tak, Anglia jest przewidywalna. Jeśli tylko coś wyłamuje się z rytmu to jest objawem niezdrowego liberalizmu. Tutaj nawet partia pracy jest konserwatywna. Przecież wiadomo, że nowe (lepsze) jest wrogiem starego (dobrego). Szanse na jakiekolwiek zmiany wszyscy przybyli do Albionu juz dawno porzucili - tutaj nadzieję wymieniono na cynizm, a brak słońca wzmógł znany na świecie (i głównie nierozumiany) angielski humor. Oni już się z nim rodzą, a z czym się nie urodzą rodzice im potem prostują. Prosze oto Anglicy w akcji (obaj bohaterowie są w wieku kiedy jeszcze możemy pod każdym stołem w jadalni stać na baczność):

1) Księgarnia.
Bohater nr.1: Mamo! Ile tu książek!
Mama: Książek? W księgarni? No, niemożliwe.

(wyobraźcie sobie taki dialog u nas... pewnie skończyłoby sie płaczem a nie pełną zrozumienia ciszą)

Dialog drugi jest bardziej tematyczny:

2) Na chwilę (dawno temu) wyszło słońce.
Bohater nr. 2 (trzymany przez mamę za rączkę): Jaki mamy dziś piękny dzień!
Mama: W rzeczy samej.

No i proszę. Anglia od kuchni. Zamiast rozprawiać na blogu o pogodzie mam teraz plan rozprawiać o pogodzie w pubie. I, jak to mówią: Cheers to that!

Na koniec wiosna, kiedy na chwilę wyszło słonko. Ja ją łapię jak słoneczniki słonko.


Brak komentarzy: