Do Londka zdroju przyjechala Sophie i zaliczamy po kolei atrakcje turystyczne. Co prawda nie bylysmy jeszcze pod Big Benem i nie zamierzamy odwiedzac Oka Londynu, to pozdrowilysmy Nelsona na Trafalgar, zajrzalysmy do National Portriat Gallery a lunch zjadlysmy w Covent Garden (w knajpie o nazwie Conteen - nic specjalnego, jesli kiedys bedziecie to zjedzcie sobie lepiej ziemniaka w mundurku ze stoiska obok albo pie'a z dolu). A potem wpadlysmy na chwile do China Town i tam ja oszalalam. Dobrze, ze czasu bylo niewiele (fajerwerki czekaly!), to i tak zdazylam obladowac sie pastami curry, miso w proszku, wasabi i ... kostka rosolowa tom yum. Nie mam pojecia do czego taka kostka moze sluzyc - pewnie tworzy jakas magiczna tajska zupe, ale na pewno sie przekonam. Sklep jest pietrowy i wiekszosc rzeczy w nim nie ma napisow w lacinskim alfabecie. Zeby wiedziec co sie kupuje nalezy sie nauczyc jezykow azjatyckich badz kupic i sprobowac. Zycie jest krotkie, wiec ja kupuje i probuje.
Potem oficjalnie powitalismy (dolaczyl do nas Guru) nadchodzaca zime - eggnog latte w czerwonym kubeczku to tradycja jeszcze Oksfordzka i bardziej moja i Maman, ale dobre tradycje trzeba rozprzestrzeniac. Maman zreszta juz za niecaly miesiac tez bedzie pila ze mna eggnogowa latte w ramach tradycji i przerwy w Londkowych szalenstwach.
Mialam pisac o zupelnie czym innym i generalnie ten post mial miec watek przewodni, ale potem objadlam sie jak wiewiorka na zime, krewetkami i curry z wczesniejszych zakupowych szalenstw i watki mi sie rozlazly. Kiedy je pozbieram to napisze o papugach. Tak, o papugach.
Na koniec beda wielkie bombki w Covent Garden- chyba najwieksze bombki jakie widzialam, Wyobrazcie sobie drzewko na jakim takie bombki musialyby wisiec:
2 komentarze:
Czy ten plan wycieczki jest w programie wszystkich odwiedzających? Bo już przebieram nogami>
O, tak - jak najbardziej! Plan wycieczki jest dostosowany do goscia, wiec mozna wybierac dowolnie. To byl moj ulubiony plan wycieczki - z przyjemnoscia go powtorze :D
Prześlij komentarz