Weekend byl juz dawno temu i zbliza sie nastepy (wlasciwie to juz nastal), wiec czas moze podzielic sie moim odkrywaniem nowego miejsca z zeszlego tygodnia.
Jak juz cos robic, to robic to porzadnie, ot co. Zadne tam polsrodki i inne oszustwa mniejsze czy wieksze. Ja jestem generalnie sentymentalna i to, co robie (a przede wszystkim JAK to robie) ma dla mnie ogromne znaczenie. Kawiarnie lubie bardzo jako cele podrozy same w sobie a nie tylko przystanie w czasie podrozowania i dlatego z duma oglaszam, ze swoje pierwsze ciastko jako nowonabyty londynczyk (londynka? az szkoda ze nie B-londynka) zjadlam we wspominanej juz tu wiele razy ciastkarni Hummingbird. A zeby dopelnic tego malego spelnionego celu/marzenia zjadlam ich najpopularniejsze ciastko Red Velvet cupcake.
Prosze - oto moja reka kolo ciastka i ciastko samo w sobie:
To ciastko obok to byl cupcake pączkowy z malym pączkiem na gorze i dżemem w srodku i cala masa cynamonu. W Hummingbirdzie nie bylo gdzie usiasc i bylo poltora miliona ludzi na czterech metrach kwadratowych i wszyscy chcieli cupcake'i, wiec generalnie mozna powiedziec, ze wrazenie srednie. Ale juz sam fakt, ze podano mi moje ciastka na wynos w tym slicznym pudeleczku i papierowej torbie z malym rozowym koliberkiem mnie ucieszyl jak dziecko. A jesli kupuje sie pojedynczego cupcake'a to ten jest pakowany w takie malutkie pudeleczko z raczka. Dla samych pudelek chcialabym tam zamieszkac.
Chociaz ... ksiazka chyba fajniejsza... Starcza mi na dluzej.
Acha, gdyby ktos sie zastanawial, to Unia Europejska ma sie dobrze i okupuje naprawde piekny budynek w samym centrum Westminster. To, ze budynek jest zbrojny i nie ma szans z niego ani szybko wyjsc ani do niego szybko wejsc (za duzo drzwi i ochrony) nawet nie odbiera temu uroku. No i powoduje, ze codziennie mam wrazenie, ze robie cos waznego kiedy skanuje moja magiczna karte i ona mnie wpuszcza do budynku.
1 komentarz:
Chcę. To. Ciastko.
Teraz!
Prześlij komentarz