wtorek, 7 czerwca 2011

Angielska pogoda, meksykanie i uciekajacy znajomi

Jak to sie stalo, ze nagle sie obudzilam i nastal czerwiec?

Guru chyba byl w poprzednim wcieleniu Meksykaninem, bo jego meksykanskie jedzenie jest zachwycajace. Moze to kwestia poprzedniego wcielenia wlasnie, moze wedzonej papryki (to jest magiczny skladnik patatas bravas w Taller de Tapas w Barcelonie - lata trwalo zanim ten skladnik zidentyfikowalam!) a moze meksykanskiego temperamentu... Kto wie? Swoja droga to slyszalam o takich, ktorych najwyzszym zyciowym marzeniem jest zostanie Meksykaninem wlasnie. I to sa cele i marzenia calkiem powazne.

Calkiem powazne jest tez to, ze w Anglii w tym roku odwolano lato. Zima byla zimna, wiosna byla zimna i zapowiada sie ze lato bedzie czasem mialo czkawke i wtedy sie zapomni i bedzie cieple. Poza tym planuje byc zimne. Nie ma to jak uciec przed polska zima do Anglii. Teraz angielskie zimy rownie zasniezone jak polskie, a angielskie lato jest za to mokre i chlodne. Czas pomyslec o poludniowym wybrzezu tego kontynentu. Albo przynajmniej o wakacjach gdzies blizej rownika, bo inaczej dojde do wniosku ze przynajmniej mitenki warto zawsze miec przy sobie jesli nie rekawiczki. Bo szalik nosze juz przy sobie zawsze od jakiegos czasu.

Europa i jej media chca mi przetrawic resztki intelektu. Nie dam sie. Czytam druga ksiazke na temat sfery publicznej (hmm, nie wiem czy tak sie to nazywa po polskiemu) i niedlugo o niczym innym nie bede w stanie rozmawiac. Niech mi ktos podrzuci jakis inny temat do rozmow, prosze. Znajomi mnie strasza, ze mnie porzuca jesli jeszcze raz przemowie o Unii Europejskiej.

Dzis na koniec beda wisienki symbolizujace moja tesknote do slonecznej pogody. Odkad zaczelam pisac tego posta chyba moje marudzenie zostalo wysluchane, bo za oknem swieci piekna jasnosc. Wiatr przemilcze.

Brak komentarzy: