środa, 3 marca 2010

Zywcem pozarta przez esej

Tak moi drodzy, ostatnie kilka dni, ktore wciaz wydaja mi sie ciagnaca sie jak spaghetti giganti wiecznoscia, spedzilam walczac o przetrwanie z krwiozerczym esejem. Dla przypomnienia analizowalam reformy Kinnocka i czy owe reformy przeobrazily Komisje Europejska w organ nowoczesnej administracji panstwowej. Doszly mnie sluchy, ze niektorzy od samego czytania tytulu odczuwali nieodparta chec ucieczki. Niestety dla mnie juz ucieczki nie bylo i musialam sie z reformami Kinnocka zmierzyc. Wytworzylam na ich temat 2 116 slow, ale efekty mojej walki poznam dopiero za kilka tygodni. Napisalam na pewno, pytanie tylko czy esej pozarl mnie czy ja go pozarlam i porazilam swoja wiedza i jakoscia wypowiedzi.

Na pewno porazilam siebie jakoscia swojej pracy o Housie'e ("Wszyscy klamia ... tylko nie politycy? Porownanie i analiza postaw na temat rasizmu i seksizmu prezentowanych w
House M.D. oraz tych prezentowanych przez USA w polityce zagranicznej"). Udalo mi sie utrzymac moj generalnie zadowalajacy poziom i dzieki temu wciaz grzecznie trzymam swoj pulap i udaje mi sie wytrwac w postanowieniu o nie schodzeniu ponizej 65 punktow (na realne 75). Okazuje sie ze warto czasem ponarzekac zeby potem przysiasc i napisac cos solidnie.

Poza tym zalozylam sie sama ze soba ze dam rade uczyc sie dobrze i wciaz czytac ksiazki niezwiazane w zadnym stopniu z naukami politycznymi. Tyle razy slysze od ludzi, ze nie maja czasu "bo sie ucza", ze postanowilam ta teorie przetestowac na wlasnej skorze. Na razie wyniki sa pozytywne - mozna sie uczyc (robic to dobrze, jak pokazuje akapit powyzej) i wciaz cieszyc sie beletrystyka, zyciem towarzystkim i nawet zaserwowac osmiu osobom trzy-daniowa kolacje.


W nagrode oglaszam mini-weekend dzis wieczorem i ide na drinki. Guru oddal swoja dysertacje, wiec mamy co swietowac. Tajskie Daquiri czekaja!


No i jest marzec, czyli mamy kolejny powod do radosci.

Brak komentarzy: